Forum Forum Corny Strona Główna


Forum Corny
~Zwykłe forum dla niezwykłych ludzi~
Odpowiedz do tematu
Opowiadania i inne bzdety ^^"
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Bez zbędnych wstępów:

Szpital

- Coo?!
- Już mówiłam. Jest pani w ciąży.
- Nie mogę byc w ciąży! Przecież biorę... och nie, ostatnio brałam antybiotyk, więc...
- ...więc musiała odstawic pani pigułki. To się zdarza. Ale proszę pamiętac, dziecko nie oznacza końca świata. Proszę się pochwalic, kto jest ojcem?
- Nnn... nie wiem.

Przed szpitalem
Kasia dzwoni do przyjaciółki


- Cześc.
- Cześc.
-----------cisza-----------
- Jestem w ciąży.
-----------cisza------------
-----------cisza------------
- Naprawdę?
- Tak.
- Przyjdź do baru, mam teraz zmianę.

Bar "Pod Lampą"

- Jestem.
- Jak się czujesz?
- Jestem trochę skołowana. Wiesz, nie co dzień dowiadujesz się, że jesteś w ciąży.
- Faktycznie.
- Nie wiem kto jest ojcem. Ostatnio trochę... zaszalałam.
- Musisz zrobic badania na ojcostwo.
- Czwarty miesiąc.
- Hmm?
- Jestem w czwartym miesiącu.
- Mogłam się domyślic. Nie ruszyłaś swoich podpasek. Czasem musiałam za ciebie sprzątac łazienkę...
- Przepraszam.
- Nie ma za co. Kiedyś ty też będziesz wycierac moje rzygowiny z podłogi.
- Eeee... już to robiłam. Pamiętasz? Impreza w trzeciej gimnazjum...
- Ach... zakończenie roku. Świetne czasy.
- Słuchaj, pójdę się chyba zapisac na te badania.
- Jakie badania?
- Na ojcostwo.
- Ok.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrówa
Żeglarz


Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Wyspy Potworów

Nee jak na razie to dla mnie są jakby odrebne rozmowy...
Wiem aż tyle, ze prawie nic... Jest jakaś Kasia i to ona będzie miała dziecko, no i jest jej przyjaciółka... poproszę o dalszy ciąg... Ale rozmowy ciekawe Very Happy, mają klimat...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Bo to o te rozmowy chodzi. Taka niestandardowa forma, wiem o tym. Ale chciałam napisac coś innego od tego co piszę normalnie. Może byc? A cd. już niedługo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrówa
Żeglarz


Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Wyspy Potworów

Są fajne... takie tajemnicze... i mają klimat... chcę ciąg dalszy... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Smacznego ^^

1 h później
Bar "Pod Lampą"


- Już? Właśnie kończę. Poczekaj chwilę, wezmę tylko swoje rzeczy.
- Badania robią od piątego miesiąca.
- No to masz miesiąc na poszukiwania.
- Jakie poszukiwania?
- No ojca. Wiemy, że jesteś w czwartym miesiącu, czyli dzidziuś zaczął się formowac około 2 lutego. Masz swój kalendarz?
- W akademiku. Ale czekaj, podali mi grupę krwi ojca.
- No?
- AB.
- No to mamy łatwiej. Wystarczy, że spytasz wszystkich facetów, z którymi spałaś od listopada do stycznia, jaką mają grupę krwii.
- Taa... Nie ma na świecie nic łatwiejszego.
- No widzisz?

30 min. później
Akademik


- Gdzie jest ten cholerny kalendarz?!
- Przykro mi to mówic, ale masz taki bałagan, że nie znajdziesz tego kalendarza do przyszłego roku.
- To może mi pomożesz?
- No co ty. To nie moje dziecko.
- Moje też nie. To znaczy... Oż ty!
- Hahah! Widzisz, tym razem ty się zaplątałaś we własną myśl. Przyjemnie?
- Nie.
- Ale za to jaką mi radochę sprawiłaś.
- Cicho, znalazłam kalendarz.
- No to dajesz. Od listopada.
- Cały listopad to będzie... Moment. Mateusz, Robert, Kuba i Paweł.
- Tylko tylu?
- W ogóle nie słyszałam twojego sarkastycznego tonu.
- To super.
- Od kogo zaczynamy?
- Ja tam bym zaczęła od Kuby. Fajne imię.
- Ok. Tu jest numer. Dyktuj.

Rozmowa telefoniczna z Kubą H.

- Halo?
- Cześc, tu Kaśka.
- Jaka Kaśka?
- Kaśka X.
- Acha.
- Sorry, że cię niepokoję...
- Po jednej nocy?! Nie no, śmiało dziewczyno.
- Nie mów, że złamałam ci serce!
-------cisza--------
- Przepraszam.
- Dziękuję.
- Więc... chciałam spytac. Jaką masz grupę krwii?
- Po co ci moja grupa krwii?
- Yyyy...
[głos z głębi pokoju]
- Przeprowadzasz ankietę!
- Przeprowadzam ankietę.
- Niech będzie. A.
- Ok. Dzięki.
- Ej, a umówisz się jeszcze ze mną?
- Zadzwonię do ciebie, jak będę wolna. Pa.
- Phfff...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrówa
Żeglarz


Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Wyspy Potworów

Ojcem będzie Mateusz... Ja tak obstawiam... czekam na dalszy ciag:d


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

3 sek. później
Akademik


- I co?
- A.
- No to jednego możemy skreślic. Och nie, zupełnie zapomniałam!
- O czym?
- Mam dzisiaj randkę...
- Lec, poradzę sobie. Jak coś to będę dzwonic.
- Dzięki. Narazie.
- Cześc.

3 h później
Akademik


- Kasia?
- Chrrrr...
- Nie mów, że zasnęłaś! Co z krwią?
- Nie piję krwi... Chrrrr...
- Obudź że się kobieto!
- Mmmm...
- Och, jaki przystojniak!
- Gdzie?!
- Hahah! Wiem jak cię podejśc.
- To nie fair.
- Nieważne. Teraz musisz myślec o dziecku. Żadnego puszczania się...
- Ja się nie puszczam!
- Przykro mi, ale jako twoja przyjaciółka muszę uświadomic ci tą bolesną prawdę.
- Hmph.
- Jak poszło?
- Obdzwoniłam tych z listopada. Żaden nie pasuje.
- Ok. To zabieramy się za grudzień.
- Musimy dzisiaj? Jestem wykończona.
- Ilu miałaś w grudniu?
- Nie wiem, przejrzyj sobie.
- Raz, dwa... dziesięciu?!
- Trochę mnie chyba poniosło...
- Dziewczyno, ja tylu nie miałam w całym swoim życiu! Ok, za nich zabierzemy się jutro.
- Dziękuję. Jestem wycieńczona. Idę spac. Radzę ci zrobic to samo.

Następnego dnia
Przy śniadaniu


- Cześc.
- Mmm...
- Zapomniałam wczoraj spytac, jak tam randka?
- Całkiem nieźle, ale nic z tego nie będzie.
- Czemu?
- Był strasznie nudny, nie miał żadnych zainteresowań. No może poza dziewczynami. Podczas trwania całej randki zdobył z pięc telefonów.
- Czekaj, jak on się nazywa?
- Bartek M.
- Znam go! Chyba nawet poświęciłam mu trochę więcej swojej uwagi...
- Czy jest jakiś facet w tym mieście, którego nie miałaś?!
- Z wielkim brzuchem, łysiejący, pod sześcdziesiątkę.
- Haha.
- Żartuję. Ale ja po prostu nie mogę przestac. Wystarczy, że spotkam jakiegoś przystojnego i miłego faceta to od razu wchodzę mu do łóżka.
- Na to jest nawet naukowa nazwa.
- Jaka?
- Prostytucja.
- Nie jestem dziwką. Przecież nie biorę od nich kasy. Robię to dla przyjemności.
- O łe. Odechciało mi się słuchac. I tak niedługo mam zajęcia. Lecę się przebrac.

Kilka godzin później
Wejście do akademika


- Hej, gdzie lecisz?
- Do lekarza. Umówiłam się na badania kontrolne.
- Dobra dziewczynka.
- A ty?
- Co ja?
- Gdzie idziesz?
- Odświeżyc się przed pracą. I muszę się przebrac, bo Arnold ubrudził mnie ketchupem podczas lunchu.
- Ok, narazie.
- Bye.

Minutę później
Kasia czeka na taksówkę i mówi do siebie


- Że też ja muszę wszystkich okłamywac. Kubę, że spotkam się z nim jak będę wolna, a to jasne, że nie chcę się z nim widywac, moich byłych facetów na jedną noc, że przeprowadzam ankietę, przyjaciółkę, że idę teraz na badania, a tak naprawdę wybieram się na randkę... Heh, ja to jestem zła.

W tym samym czasie
Pokój naszych znajomych kobiet w akademiku
Ewa prowadzi monolog


- Lalaaaaa! Ta piosenka jest świetna. Muszę ją puścic Arnoldowi. Swoją drogą, ciekawe czy spotykał się z Kasią. Mówi, że nie, ale może nie chce mi sprawic przykrości? Powinnam powiedziec Kaśce, że od jakiegoś czasu z nim chodzę. Nie lubię jej okłamywac. O! Jej nowy szampon. Truskawkowy. Chyba się nie obrazi, jeśli wypróbuję?

Komentarz od autorki:
Nigdy, ale to przenigdy nie należy kłamac. Weźmy taki przykład: siostra pyta gdzie jej szczotka. Mówisz, że nie wiesz, bo nie chcesz, żeby się wydało, że jej używasz. Tak nie wolno. Pamiętajcie.
[głos w tle]
- Clover, gdzie moja szczotka?
- Nie wiem.

Nigdy nie należy kłamac! xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Arendil
Admirał


Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/10
Skąd: MyOwnWorld

Robi sie ciekawie.. masz juz calosc obmyslana do konca, czy wymyslasz na biezaco?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Wszystko idzie na bieżąco. Ale już zaczyna mi się końcówka układac.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Enjoy ^^

Klub "Zupka"

- Cześc. Ty jesteś Kasia?
- Tak, ty musisz byc Mikołaj.
- Oczywiście. Powinnaś byc detektywem. Żartuję. Piwa?
- Popro... Nie, szklankę wody. Niegazowanej jeśli można.
- Absynentka?
- Nie, po prostu nie mogę pic.
- Dlaczego?
-------cisza--------
- Przepraszam, że pytałem.
- Nie szkodzi, ale chciałabym oszczędzic ci wiedzy o tym.
- Ok. Słyszałem, że piszesz scenariusz do filmu?
- Próbowałam. To miała byc moja przepustka na łódzką filmówkę. Niestety, nie wypaliło.
- Czemu?
- Moja historia nie spotkała się z aprobatą komisji. Ale nie przejmuję się, mam też inne pasje.
- Jakie?
- Różne.
- Opowiesz mi o nich?
- Najpierw chciałabym dowiedziec się czegoś o tobie.
- Mikołaj, lat 27, kawaler, bezdzietny, sympatyczny, tolerancyjny, wierny...
- To brzmi jak oferta w biurze matrymonialnym.
- No cóż, złożyłem takową.
- Żartujesz?! Hahaha! Kto ci kazał?
- Sam sobie kazałem. Żonaci mężczyźni mają większe szanse na adopcję.
- Adopcję?
- To długa historia.
- Mam czas.
- Heh... Moja była dziewczyna jest w ciąży. Powiedziała, że usunie dziecko. Po długich rozmowach z nią, udało mi się ją nakłonic do oddania mi go. Ale jej rodzina się nie zgodziła. Powiedzieli, że prędzej oddadzą je do domu dziecka niż nieodpowiedzialnemu facetowi, który robi dziecko dziewczynie, a potem z nią zrywa.
- To chyba normalne. Też bym tak zrobiła.
- Tylko, że ja nie jestem, nigdy też nie byłem takim facetem. To ona, najpierw mi powiedziała, że ma ze mną dziecko, a potem odeszła.
- Głupia?
- Można tak powiedziec. Strasznie dumna. Nie chciała, żebym był z nią tylko ze względu na dziecko, bo w naszym związku już dawno zaczęło się psuc. Rozważałem zerwanie, ale wiadomośc o dziecku mnie powstrzymała. Pokochałem ten mały embrionek w niej.
- Jesteś inny od facetów, których spotykałam. Oni chcieli mnie tylko na jedną noc. I stało się. Któryś mnie zapłodnił. I teraz mam małą Oleńkę.
- To znaczy, że jesteś w ciąży?
- Yhym.
- O... ooo.
- Jesteś zakłopotany tym, że siedzisz przy jednym stoliku z ciężarną?!
- Nie. Po prostu... Ehm... Nie wiem jak to powiedziec.
- Po ludzku?
- Spróbuję. Odkąd się dowiedziałem, że będę miec dziecko poczułem w sobie większą energię, pozytywne nastawienie. I od tamtego czasu kocham wszystkie dzieci i kobiety w stanie błogosławionym.
- Wiesz co? Gdybym nie znajdowała się w położeniu, w którym się znajduję, już dawno bym ci podziękowała. Ale teraz...
- Teraz co?
- Pójdziemy do ciebie?

W tym samym czasie
Bar "Pod Lampą"


- Hej, moja słodka!
- Cześc kotek.
- Możesz się urwac?
- Teraz? Niestety nie. Odrobię swoją zmianę, a potem zastępuję koleżankę. Ale jutro jestem cała twoja.
- To jakaś propozycja?
- A co byś chciał?
- Ciebie...

Kilka godzin później
Akademik


- Cześc.
- Hej.
- Co powiedzieli na badaniach?
- Niewiele. Jakieś naukowe nazwy, kto by to wszystko zapamiętał.
- Kasia, chciałabym z tobą pogadac.
- A co robimy teraz?
- Wymieniamy uprzejmości?
- Coś cię gryzie?
- Znasz Arnolda? Mieszka kilka pięter niżej.
- Hmm... Taki blondyn? Ciemna karnacja, zielone oczy?
- Tak, on.
- W takim razie znam.
- A co o nim myślisz?
- Kręci cię?
- Pierwsza spytałam.
- Ok. Więc myślę, że jest pozerem, poza tym opala się w solarium, a nawet ja tego nie robię. Ale jest niezły. Teraz ty.
- Można powiedziec, że mnie kręci. Spałaś z nim?
- Co?! Oczywiście, że nie. Mam jakiś gust!
- Więc sugerujesz, że ja go nie mam?!
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Ale pomyślałaś.
- Skąd możesz wiedziec? Zresztą, chyba nie o to ci chodziło. Chciałaś czegoś w rodzaju błogosławieństwa, prawda?
- Nie, co ci...
- Wszyscy o was mówią. Jesteście najgorętszą parą w tym roku. No, przynajmniej w tym miesiącu.
- Ok, masz rację, nie powiedziałam ci. Ale ty też mi nie powiedziałaś, że zamiast na badania idziesz na randkę.
- Skąd wiesz?!
- E? Nie poszłaś na badania?!! Nie wychodź jak do ciebie mówię!

Kilka sekund później
Łazienka


- Używałaś mojego nowego truskawkowego szamponu?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Następnego dnia
Współlokatorki patrzą na siebie groźnie


- Nie wytrzymam już! To nie fair, zawsze wygrywasz w "gapienie się".
- Bo jestem mistrzem. I mam faceta.
- Przestań to w kółko powtarzac. To się robi denerwujące.
- Twoja niedomyślnośc rani moją duszę... Właśnie o to chodziło, żeby było denerwujące.
- ...
- No nie mów, że się nie odzywasz.
- ...
- Ok, świetnie. Idę do MOJEGO FACETA.
- ...
- Hmp.

Na korytarzu akademika

- Hej, Ewka!
- O, cześc. Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?! Podobno spotykasz się z kimś?
- E, to było dawno i nieprawda.
- Jak to?
- Teraz śpieszę się na zajęcia, może umówimy się na kawę, powiedzmy o... 17?
- Jasne. Narazie.
- Cześc.

Godzina 17.00
Bar "Pod Lampą"


- Jesteś nareszcie.
- Przepraszam, musiałem jeszcze coś załatwic.
- Nie no, spoko.
- Usiądziemy?
- Yhy.
- Opowiadaj.
- O czym?
- Jak to o czym, kobieto!
- Chyba nie chodzi ci o Arnolda?
- Jak nie jak tak?
- Ech, spotykamy się.
- Jesteście parą?
- Mieliśmy rozmawiac o mnie czy o tobie?
- Może o nas?
- Heeej, gdzie z tymi łapami?!
- Och, odtrącasz mnie?!!
- Nie ciebie, tylko twoje kończyny.
- A, to ok.
- Co z tą twoją dziewczyną? Dowiem się czegoś?
- Ściśle mówiąc, to chodziła ze mną dla żartu. Żeby odegrac się na jakimś kolesiu.
- A to krowa! Jak się nazywa? Ja ją oduczę wykorzystywania Mikołajów.
- Dzięki, możesz sobie darowac. Przeszło mi.
- Nie ze mną te numery. Kochałeś ją.
- ...tak.
- Kobiety!
- Dokładnie.
- Słuchaj, ty nie wiesz z kim Kaśka była wczoraj na randce? Wiesz, moja współmieszkanka.
- Ja byłem wczoraj na randce z jakąś Kaśką, ale wątpię, żeby z tobą mieszkała.
- Dlaczego?
- Pewnie mieszka w wielkim mieszkaniu na utrzymaniu jakiegoś starego dziada.
- Co powiedziała?
- To była zwykła ulicznica. Gadała coś o tym, że jest w ciąży, ale nie wie z kim i w końcu wylądowaliśmy u mnie.
- Mikołaj! Jak ona wyglądała?
- Długie, brązowe włosy, brązowe oczy, szczupła...
- Co miała na sobie podczas randki?
- Pytasz o tę częśc w klubie czy u mnie?
- No jasne, że o tą w klubie.
- Chyba... chyba biały sweter.
- Zabiję!
- Kogo?
- Ją, a potem ciebie!
- O co ci chodzi?
- Umówiłeś się z moją przyjaciółką. A ona nie może teraz! Nie powinna.
- Czekaj, naprawdę jest w ciąży?!
- A coś ty myślał?!! Idę jej poszukac.
- Czekaj, nie możesz jej zamordowac.
- Zrobię to. Od tak, z zimną krwią.

Akademik
Pokój Kasi i Ewy


- Zabiję cię!
- Mnie?
- Tak!
- Ewa, zostaw ją...
- Mikołaj?!
- No co ty ślepa?! Jasne, że Mikołaj. Ty zdziro, byłaś z nim wczoraj!
- A co, nie wolno mi?
- Khem, mogę coś wtrącic?
- Nie!
- Nie!!
- To ja już pójdę...
- Odczep się ode mnie w końcu! Moje życie, mój bachor, moi faceci!
- Ok. Tylko żebyś do mnie nie przychodziła potem.

Pokój K. i E.
Łóżko E.


- Jak ona mogła tak na mnie nawrzeszczec? I jak mogła pójśc z Mikołajem? Nie żebym sama z nim chciała, nie... Po prostu, mój przyjaciel nie może byc w jakimkolwiek związku z moją przyjaciółką. Bo to nienormalne...

Pokój K. i E.
Łóżko K.


- Czemu ona się mnie czepia? Jest moją przyjaciółką, ale "trochę" przesadza. Zresztą sama nie wiem czy Mikołaj jest chłopakiem dla mnie. Jest fajny, miły, dojrzały i... przystojny. Zaczynam go lubic...

Następnego dnia
Sypialnia


- Dzień dobry!
-----cisza-------
- Powiedziałam dzień dobry! Gdzie jesteś? Ewka?

Kilka minut później
Kuchnia


- Ewka?

W tym samym czasie
Stoliki przed barem "Pod Lampą"


- Czemu Jacek nie dał mi tych pierdolonych kluczy?! Mogłabym teraz siedziec w barze, nie śpieszyc się do pracy, bo już bym w niej była. A tak...

10 minut później
Arnold przychodzi do Ewy


- Cześc skarbie. Co się stało, że tak wcześnie wyrwałaś mnie z łóżka? Wiesz, że mogliśmy się spotkac u mnie. No, ostatecznie u ciebie, ale nie wiem co by na to powiedziała twoja współlokatorka. Marek, dzielę z nim pokój, on już od dawna...
- Arnold!
- Przepraszam. Milczę i słucham.
- Kaśka spała z Mikołajem.
- I?
- Co i? Ona nie powinna!
- Ewuś, to jej życie. Każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania go sobie. Ty możesz najwyżej podnieśc ją gdy upadnie.
- Ale ona już upadła!
- Czy ona tak uważa?
- Chyba... Nie, nie uważa tak. Właściwie to jest tego zdania co ty.
- Nie patrz tak na mnie, nie namawiałem jej do przyjęcia takiego stanowiska.
- Ja się po prostu o nią boję...
- Ona jest już dorosła, wydaje mi się, że nie powinnaś się niczego obawiac.
- Dzięki, ale to nie pomaga...
- To może to ci pomoże?
- Arnold, postaw mnie... Arnold!
- Nie ma mowy księżniczko.

Klub "Zupka"
Kasia spotyka się z Mikołajem


- Hej.
- Cześc.
- Przepraszam, że tak głupio wyszło. Nie wiedziałem, że przyjaźnisz się z moją przyjaciółką.
- A ja nie sądziłam, że słynny Mikołaj to ty.
- Słynny?
- Ewka często wspomina wasze wybryki. Ostatnio mówiła mi o opalaniu się na lotnisku...
- Niezapomniane czasy!
- Musicie byc naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
- Tak jak ty i ona.
- Słucham?
- Pomyśl, ona nie martwi się tak o nikogo innego. Próbuje ci pomóc, a ty tą pomoc odrzucasz.
- Bo czuję się jak w klatce! Niczego mi nie wolno, jestem stale kontrolowana.
- Czy aby na pewno tak stale? Nie każdy ma szansę poznac kogoś, kto tak się o niego troszczy. Jesteś prawdziwą szczęściarą.
- Nie. Będę nią dopiero wtedy, kiedy... Kiedy zechcesz ze mną byc.
- Więc możesz się uważac za taką osobę.
- Mówiłam ci już, że świetnie całujesz...?

Dwa lata później
Dom Ewy i Arnolda J.


- Kasia, Mikołaj! I jest także nasza mała Oleńka!
- Witajcie.
- Aleś ty wyrosła!
- Wuja!
- Chcesz się pobawic z wują?
- Tak!
- Co u was, opowiadajcie!
- No cóż... Nie wiem czy jest o czym...
- Ewo, poznaj moją piękną, skromną, utalentowaną przyszłą żonę!
- Bierzecie ślub? Wspaniale. No ale, teraz wy musicie kogoś poznac. Przed wami przyszła matka Piorusia lub Florentyny.
- Gratulacje! Kobietki moje kochane, pójdę zobaczyc co tam u Arnolda i Oli.
- Jak się czujesz?
- Wspaniale. Wiesz, ślub, dziecko, takie sprawy...
- Chyba nie mówisz mi całej prawdy.
- Nie bardzo. Tak naprawdę jestem przerażona! Czy ja podołam?!
- Kasiu, Mikołaj jest wspaniałym facetem, a Ola ma po was wszystko to co najlepsze.
- Nie po nas...
- Przepraszam, zapomniałam.
- Wiesz, dowiedziałam się kto jest ojcem.
- Kto?!
- Kuba.
- ?
- Żartował sobie ze mnie. I pewnie chciał się zemścic za to, że go zostawiłam. Zrzekł się praw rodzicielskich. Nienawidzi mnie i Oli, a ja cieszę się z tego. Bo mam szansę byc z facetem, którego kocham, i który kocha mnie. To trochę ckliwe, nie?
- Nie. To się nazywa szczęście.

KONIEC

Od autorki:
Koniec taki, a nie inny i tak szybko, a nie później, ponieważ wena dotycząca tego utworu uleciała. Może się nie podobac, zrozumiem to. Mi samej końcówka nie leży, ale obiecałam sobie, że skończę ten projekt. Wczoraj zaczęłam następny. Znajdziecie go na tym: [link widoczny dla zalogowanych] blogu już wkrótce (muszę go tylko przepisac na komputer). Dziękuję za uwagę ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrówa
Żeglarz


Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Wyspy Potworów

Koniec ciekawy, chodz ciut oczywsty... Wiadomo, że wen szybko umyka... Teraz wchodze na bloga... I tak moim zdaniem napisałaś to ładnie i inaczej od wszytskich... wyróżniasz się... Very Happy... jeszcze raz bardzo mi się podoba...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Łachahcahc! Nowośc. Udało mi się to dzisiaj przepisac *dumna z siebie*.

"Lover Boy"

Szła powoli przed siebie wsłuchując się w odgłos swoich kroków. Pierwsze w życiu buty na obcasach dudniły uderzając raz po raz w chodnik. Nagle dziewczyna obróciła się gwałtownie. Nie dostrzegłszy niczego godnego uwagi wróciła do spacerowania. Na dworze już dawno zrobiło się ciemno. Dziewczyna jakby tego nie zauważyła.
- I raz i dwa, i raz i dwa... - mruknęła cicho do siebie. Wtem rozdzwoniła się jej komórka.
- Słucham? - powiedziała do słuchawki.
- Jocelyn?
- Czego chcesz Arthur?! - warknęła niegrzecznie do rozmówcy.
- Chciałbym porozmawiac... W cztery oczy.
- Jestem przy drzewie. - odpowiedziała i rozłączyła się. Schowała komórkę do kieszeni i usiadła pod drzewem.

Drzewo było miejscem spotkań wszystkich zakochanych par. W każdym mieście jest taki zakątek. U nich było to drzewo. Miało jakieś dwadzieścia lat, a na jego korze były wyryte różne miłosne napisy. Przykładowo: "Kocham Alę", "M + S = serce". Były też dośc świńskie, jak na przykład: "Olka daje każdemu". Mimo tego kolejne pokolenia przychodziły tutaj wyznając sobie miłośc, całując się, lub robiąc inne rzeczy niewarte przytaczania w tym opowiadaniu.

Siedząc na wilgotnej ziemi Jocelyn pogrążyła się w rozmyślaniach. To tutaj po raz pierwszy się spotkali. Ona przyszła ze swoim ówczesnym chłopakiem, a on obściskiwał się tam z jakąś dziewczyną. Gdy popatrzyli na siebie oboje czuli, że coś zaskoczyło. Kilka dni później Jocelyn przyszła do drzewa już jako była dziewczyna. Arthur czekał tam na nią. Potem byli nierozłączni. Wypady do kina, nad rzekę... Nawet wspólne chodzenie po bułki do sklepu było dla obojga magicznym przeżyciem. Po roku stałego związku mogli powiedziec, że są dla siebie stworzeni. Ale od tego czasu coś zaczęło się psuc. On już tak często nie dzwonił, a ona nie miała dla niego czasu. Każde z nich przeżywało wtedy swoje małe piekiełko. Arthur rozpoczynał studia. Jego marzeniem było prawo i miał do tego pełne predyspozycje. Jednak ojciec nie pochwalał jego wyboru. Po długich rozmowach, często przeradzających się w kłótnie, po paru stłuczonych talerzach, Arthur stał się kandydatem na wydział prawa Uniwersytetu Yale. Ojciec kazał mu złożyc papiery także na wydział historii, ale Arthur był pewny, że się nie dostanie. Historia bowiem była jego piętą Achillesa. Jocelyn natomiast musiała sobie poradzic z trudną sytuacją jaką był rozwód rodziców. Ciągnące się w nieskończonośc rozprawy sądowe osłabiły jej kondycję psychiczną i fizyczną. Szukała wsparcia u Arthura, ale on miał własne problemy.

Tego dnia strasznie się pokłócili. Padło kilka niemiłych słów, które miały byc nigdy niewypowiedziane. Płacz, krzyk, nadzieja, rozczarowanie. Jocelyn wybiegła z domu Arthura planując nigdy tam nie wrócic. Jednak spacerując uspokoiła się nieco i mogła na pewne rzeczy spojrzec z dystansem. Noc regenerowała jej siły i dawała spokój. Jocelyn nie była nocnym markiem, ale uwielbiała chodzic bez celu w świetle księżyca. Z rozmyślań wyrwał dziewczynę ruch obok niej. Nawet nie zauważyła kiedy przyszedł Arthur.
- Cześć.
- Cześć.
- To co teraz? - spytała.
- Nie wiem. - po tym krótkim, ale jakże rzeczowym stwierdzeniu zapadła cisza. Nie była to cisza z rodzaju tych niezręcznych, podczas których atmosfera jest tak napięta, że można by ją kroić nożem. Była to cisza z rodzaju tych, które dzieli się z przyjacielem, bratnią duszą.
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - spytała Jocelyn przerywając milczenie.
- Oczywiście - odpowiedział. - Wtedy chyba jeszcze oficjalnie ze sobą nie chodziliśmy. Siedzieliśmy na ławce w parku i rozmawialiśmy. Musnąłem delikatnie twoje udo, na co odpowiedziałaś mi dźgnięciem palcem między żebra. Złapałem cię wtedy za nadgarstki i przyciągnąłem do siebie. Pamiętam, jak zawstydzony się czułem, gdy nasze pełne żądzy spojrzenia się spotkały. Chwilę później całowaliśmy się.
- Wolałabym, żebyś nie mówił o tym tak beznamiętnie i nie niszczył mojego najpiękniejszego wspomnienia.
- Joyce... To było tak dawno temu. Nie obchodzi mnie przeszłość tylko teraźniejszość.
- Ale czyż teraźniejszość i przyszłość nie opierają się na przeszłości?
- To nie ma teraz znaczenia. Joyce... zaczęło się między nami psuć. Te wszystkie negatywne emocje... Nie mam siły tego naprawiac.
Jocelyn czekała aż Arthur wypowie te dwa najbardziej krzywdzące słowa na świecie. Obiecała sobie, że nie rozpłacze się przy nim.
- Rozstańmy się - dokończył.
"Stało się" - pomyślała Jocelyn.
- Skoro chcesz i skoro ten czas spędzony ze mną uważasz za zmarnowany, to proszę bardzo. Już nie musisz się mną przejmować, opiekować się. Nie musisz nawet o mnie myśleć. Niestety, mi nie będzie tak łatwo o tobie zapomnieć. Kochałam cię. Całym swoim sercem i duszą. Cieszyła mnie myśl, że żyję dla ciebie. Ale ciebie to nie obchodzi - wyrzucała z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. Po jej policzku spłynęła jedna, jedyna łza. Starła ją gwałtownie. - A teraz idź sobie...
- Joyce... - zaczął Arthur.
- ... i nigdy więcej tak do mnie nie mów! Nie jestem już dla ciebie Joyce, tylko panna Jocelyn Violet Smith! Idź już, do cholery! - krzyknęła. Arthur podniósł się z ziemi i rzucił Jocelyn ostatnie spojrzenie. Jego słowa jeszcze długo wisiały w powietrzu po tym jak odszedł:
- Przepraszam Joyce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrówa
Żeglarz


Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z Wyspy Potworów

Pieknę.... Nee chyba zostaniesz moją ulubioną autorka opwiadań...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nee
Admirał


Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 897
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Dziękuję! *rozpływa się* Nowa częśc xD

- Joyce, daj spokój. Świat nie kończy się na jednym facecie. Zranił cię, jemu powinno byc głupio.
- Masz rację. To on powinien żałowac, że rzucił taką super dziewczynę jak ja. - Jocelyn leżała na łóżku z twarzą w poduszce. Obok niej siedziała uśmiechnięta brunetka o niebieskich oczach. Nazywała się Ann Bates i była najlepszą przyjaciółką Jocelyn. Miała 170 cm wzrostu, krótkie, proste włosy. Wyglądała jak typowa chłopczyca. Ubrana była w spodnie przetarte na kolanach i zwykły bawełniany T-shirt. Jocelyn podniosła się i otarła wierzchem dłoni mokre policzki. Zaczerwienione i zapuchnięte oczy z pewnością nie dodawały jej uroku.
- Pewnie wyglądam jak królik... heh. Ojciec mówił tak na mnie gdy bardzo płakałam... - dziewczyna siąknęła nosem.
- Joyce, nie dokładaj sobie większych zmartwień. To, że was zostawił nie najlepiej o nim świadczy.
- I znowu masz rację Ann. Mój ojciec był zwykłym idiotą. Nieważne. Dziękuję ci. Kochana jesteś.
- Wyjdziemy dzisiaj gdzieś króliku? - zachichotała Ann.
- Nie mów tak do mnie. - Jocelyn pokazała jej język. - Ja nigdzie nie idę, dopóki nie wróci moja twarz.
- A co z kinem? Mieliśmy iśc całą paczką. Mam im powiedziec, że musiałaś zrezygnowac?
Jocelyn przez chwilę biła się z myślami, po czym oświadczyła:
- Nie musisz. Będę tam.

Po kilku godzinach, ubrana w krótką, czerwoną sukienkę i uśmiech, wyszła z domu. Chwilę później znalazła się na miejscu. Wszyscy już tam byli: Gordon z Alice, Peter, Jill, James, Mike i Ann. Po wylewnym przywitaniu weszli do kina. Po półgodzinnej burzliwej dyskusji wybrali film, który obejrzą.

Na początku nie lubili się, ale gdy do miasta przybyła Ann, poznali się lepiej. Od tamtej pory stanowili grupę nierozłącznych przyjaciół. Potem Gordon i Alice zostali parą. Nic dziwnego, że Alice spodobała się Gordonowi. Była najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ale woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. "Okrągła tam gdzie trzeba" - jak mówili chłopcy - szatynka o orzechowych oczach. Ciężkie powieki, zmysłowe usta i oliwkowa cera nadawały jej wygląd hiszpanki. Chłopcy za nią szaleli. Dlatego Gordon, pasjonujący się komputerami, mangą (jap. komiksy), nieśmiały nastolatek bał się do niej zagadac. Gdy w końcu mu się to udało, okazało się, że Alice interesuje się tym samym. Każdemu kto chciał jej słuchac mówiła, że Gordon, z tą swoją "seksowną grzywką opadającą na oczy skryte pod okularami" wygląda jak tajny agent. Już trzy lata są ze sobą.

Peter był z nich wszystkich najstarszy, najrozważniejszy i zawsze kontrolował sytuację. Nie tylko w swojej paczce, tak samo w mieście i gdziekolwiek poszłedł budził respekt. Miał głowę pełną absurdalnego humoru i ostrych ripost. Nie wyglądał jak zwykły nastolatek. Może dlatego, że interesował się światem fantasy? Długie złote włosy związane luźno w warkocz, okulary w ładnych oprawkach. Natura obdarowała go pięknym torsem i twarzą o reguralnych, spokojnych rysach. Jednak Peter nie polegał zbytnio na swej urodzie. Był bardzo inteligentny, gdyby chciał, w szkole przenieśliby go o klasę wyżej, ale on nie chciał opuszczac przyjaciół. Romantyczny i wojowniczy, w Peterze spotykały się największe sprzeczności.

Jill - mała dziewczynka. Pod względem wieku znajdowała się gdzieś po środku, ale była bardzo niziutka. Włosy prawie zawsze wiązała w dwa warkocze. Słodziutka - tak o niej mówili. Ale była też niesamowicie odważna. Jej rodzicie nigdy nie popierali żadnych form "anormalności". Byli surowi i nakazywali zdyscyplinowanie. Pod jej wpływem zaczęli się powoli zmieniac i uzyskiwac inny pogląd na większośc spraw. Po pewnym czasie byli już tak luzackimi rodzicami, że gdy Jill przyszła do domu we włosach ufarbowanych na różowo, powiedzieli tylko:
- Świetnie wyglądasz córeczko.

James i Mike. Od zawsze świetnie się rozumieli. Aż w końcu doszło do jakiegoś zgrzytu pomiędzy nimi. Nikomu nie mówili o swoich układach. Ale sprytni przyjaciele doszli do tego co się stało. James i Mike byli razem. Nie jako przyjaciele - jako para. Na początku przyjaciele dziwnie się do nich odnosili, ale po wybuchu Mike, że dłużej tego nie zniesie, że ma dośc takiego traktowania, że bycie pedałem go przytłacza, ale wie, że to nie choroba i akceptuje swoją innośc, ale boi się, że reszta będzie go teraz postrzegac jak osobę trędowatą wszystko wróciło do normy. James i Mike wyjaśnili sobie wszystkie niejasności. Ludzie z miasteczka początkowo źle się do nich odnosili. Tym razem wybuchnął James. Powiedział, że ma prawo chodzic za rękę z kim chce i kiedy chce i że to nie powinno nikogo obchodzic. Na szczęście oboje mieli nowoczesne rodziny, które dużo głębiej od homoseksualistów miały homofobów.

Przyjaciele weszli do sali kinowej. Co jakiś czas było słychac ich śmiech. Ale jedne oczy pozostały smutne, a śmiech nie był szczery. Jocelyn z niecierpliwością oczekiwała końca seansu. Po dłuższym czasie wszyscy wyszli z kina.
- To co teraz robimy? - spytał Mike.
- Może pójdziemy na pizzę? - rzuciła pomysłem Jill.
- Och Jill, jesteś taka pomysłowa. I taka słodziutka... Mógłbym cię schrupac. - jak zwykle żarty trzymały się Petera.
- Ekhm, Peter, czy ty się nie zagalopowałeś?
- Och Jill, czemu tak uważasz?
- Możecie kontynuowac w pizzeri? Niedobrze mi się od was robi! - krzyknął James.
- I kto to mówi... - odpowiedział Peter gdy James złapał Mike'a za rękę.
- Joyce, gdzie ty idziesz?! - krzyk Ann przywrócił wszystkich do rzeczywistości.
- Przepraszam, obiecałam mamie, że wrócę wcześniej. Zobaczymy się w poniedziałek. - pomachała ręką przyjaciołom i odeszła w stronę domu. Wreszcie miała trochę czasu dla siebie. Kłamała, że musi wracac. Było jej źle. Bardzo źle. Bolało ją serce. Takiego bólu może doświadczyc tylko osoba porzucona przez ukochanego człowieka. Jocelyn miała tak trzy razy w życiu. Za pierwszym razem jej kota rozjechał samochód. Za drugim ojciec odszedł do jakiejś kobiety i jej dzieci. Za trzecim rzucił ją chłopak.
- Arthur... - westchnęła. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się koło drzewa. Było już dośc ciemno i nie chciała tu przebywac. Tym bardziej po wydarzeniach z ostatniej nocy. Ich miasteczko znajdowało się na skraju małego lasu. Za nim znajdowało się inne miasteczko. Jocelyn nigdy tam nie była. Z tamtym miejscem wiązały się różne dziwne historie. Nie zastanawiając się co robi, Jocelyn weszła do lasu. Posępne zawodzenie wiatru i odgłosy różnych zwierząt były co najmniej przerażające. Jocelyn coraz bardziej zagłębiała się w las, by spostrzec, że nie wie, z której strony przyszła. Wystraszona wyjęła komórkę.
- Rozładowana... - jej głos przyprawił ją o dreszcze. Nie miała wyboru - musiała iśc przed siebie w nadziei, że mieszkańcy tamtego miasteczka to nie żywiące się ludzkim mięsem zombie. Powolutku posuwała się naprzód. Nagle dostrzegła jakieś światła, które prawie natychmiast zniknęły. "Droga! Tam musi byc droga". Zaczęła biec. Nagle potknęła się o wystający korzeń i upadła. Prawie natychmiast się podniosła i pobiegła przed siebie. "Ten mały las wcale nie jest taki mały..." - pomyślała. Gdyby jej komórka działała, Jocelyn zdałaby sobie sprawę, że błąka się po lesie prawie dwie godziny. Dziewczyna przystanęła. Dawno nie biegała tak dużo. Gdy jej oddech się uspokoił usłyszała w krzakach blisko siebie jakiś ruch. Spojrzała w ich kierunku, a widok postaci, którą później zobaczyła na zawsze będzie wracał do niej w koszmarach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Opowiadania i inne bzdety ^^"
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu